W 2006 roku Zlot w Bornym odbył się po raz trzeci. Wydaje się , że powiedzenie „do trzech razy sztuka” w przypadku tej imprezy nie ma racji bytu. Z roku na rok organizatorzy nabierają doświadczenia i pewnej ogłady w poruszaniu się pośród „militarnych” tematów .
Z roku na rok też przybywa ludzi zauroczonych miejscem i atmosferą samego zlotu – oczywiście nie brakuje również słów krytyki, bo wiadomo , że nie wszystkich da się zadowolić. Tegoroczne spotkanie nad jeziorem Pile pokazało , że po trzech zaledwie latach istnienia śmiało może konkurować zarówno z Operacją Południe w Bielsku jak i z największym i najstarszym polskim zlotem w Darłowie.
To co zobaczyłem w Bornym skłania mnie jednak do podzielenia się z Wami kilkoma przemyśleniami.
Na zlotowisku pojawiło się blisko trzy tysiące uczestników. Według szacunku służb porządkowych przewinęło się przez miasto minimum piętnascie tysięcy osób publiki . To już nie jest małe kameralne spotkanie, sprzed dwóch lat – to już ogromna masowa impreza - ze wszystkimi tego konsekwencjami zarówno tymi pozytywnymi, jak i z tymi złymi Od kilku lat w środowisku miłośników militariów trwa dyskusja : - czy tak wielkie zloty, gromadzące nieraz zupełnie przypadkowych, a często nieodpowiedzialnych ludzi w ogóle powinny mieć miejsce? Czy nie lepiej organizować mniejsze , kameralne imprezy zamknięte o ortodoksyjnym charakterze. Dyskusja ta przypomina nieco rozważanie o jajku i kurze, bo tak naprawdę każda z jej stron ma swoje racje. Szczęściem jest to , że w naszym kraju – jak chyba żadnym innym w Europie – ruch kolekcjonersko – rekonstruktorski rozwija się w oszołamiającym tempie dzięki czemu mamy możliwość wyboru - możemy pojechać na wielką komercyjną imprezą taką jak Darłowo, Bielsko czy Borne ale możemy ( jeśli oczywiście mamy co pokazać ) wybrać kameralne spotkanie w Turku, Modline czy Zabrzu. Oczywiście imprezy „zamknięte” są jak najbardziej otwartymi dla publiczności – jednak udział w nich, w charakterze uczestnika, obwarowany jest rygorystycznymi ustaleniami organizatora dotyczącymi strony merytorycznej. Imprezy zamknięte niewątpliwie są bardziej atrakcyjne dla uczestników – przyciągają natomiast jedynie ograniczony krąg publiczności ukierunkowanej na dana tematykę. Co za tym idzie ich rozmach jest zdecydowanie mniejszy często są to imprezy o niskim budżecie, czasem wręcz deficytowe , a wiadomo , że bez pieniędzy trudno zrobić cokolwiek a już na pewno rozwijać działalność . Trzy wielkie polskie zloty z założenia są adresowane do odbiorcy masowego bo aby móc się odbyć potrzebują finansowania nikt zaś nie przeznaczy pieniędzy na organizację imprezy nie mając nadziei na zwrot poniesionych nakładów tym bardziej jeśli już na samym wstępie nastawia się na zysk a do tego nie jest fanatykiem tematu. Oczywiście w praktyce na tego typu zlotach zarabia głównie sektor handlowo usługowy danego regionu oraz właściciele terenu. Zaistnienie tak dużej imprezy możliwe jest natomiast tylko wtedy gdy formuła takiego zlotu jest formułą otwartą dla masowego odbiorcy. Wszystko to jest zupełnie naturalne i całkowicie zrozumiałe zaś dyskusja toczyć się powinna nie nad samym zjawiskiem otwartej formuły ale nad jej granicami, bowiem pewnych z nich przekraczać się nie powinno bo zatraca się wtedy charakter i klimat który wszak przyciąga uczestników – a to właśnie oni są elementem przyciągającym z kolei publiczność. Przesuwając granice komercji zbyt daleko otrzymujemy w efekcie festyn lub odpust z elementami wojskowymi co nie do końca odpowiada uczestnikom, będącym jak pisałem główną atrakcją tego zjawiska.
Oczywiście „popularny” i komercyjny charakter dużych zlotów jest wpisany w założenia organizacyjne i nie ma co liczyć na to , że z Darłowa, Bornego czy Bielska znikną na zawsze elementy, które nie do końca nam- miłośnikom militariów odpowiadają , ale są nieodzowne dla odwiedzających imprezę „cywili” no i oczywiście organizatorów, a które służą de facto sfinansowaniu zlotu. Nie znam jednak nikogo, kto lubi schabowego z bitą śmietaną czy sernik z musztardą, a tak „nieapetyczny posiłek” musieliśmy w tym roku przełknąć w Bornym Sulinowie.
Przedmiotową musztardą czyli elementem, którym przekroczono granice otwartości był koncert zespołu Perfect.
Nie jest moim celem krytyka ani artystów ani muzyki, bo wszak to klasyka i ponadczasowa sztuka , która nie podlega jakiejkolwiek krytyce. Pomyłką jednak było połączenie dwóch imprez skierowanych do całkowicie odmiennych grup odbiorców. Każda z tych imprez oddzielnie była by wspaniała. Ich połączenie wprowadziło ogromny dyskomfort głównie wśród rzeszy militarnych uczestników zlotu. Koncert Grzegorza Markowskiego spowodował, że w jednym miejscu w jednym czasie pojawili się przedstawiciele dwóch nie do końca rozumiejących się wzajemnie środowisk – szczęściem wspaniała muzyka Perfectu nie wywołuje agresji ani innych negatywnych zjawisk - gdyby było inaczej zlot mógłby się zakończyć w całkowicie nieprzewidywalny sposób. Po każdej edycji imprezy paramilitarnej słyszy się głosy kategorycznie domagające się muzyki dostosowanej do charakteru imprezy, nie zaś przypadkowej promocji lokalnych zespołów których liderzy spowinowaceni są z VIP-ami czy wielkich gwiazd zdaniem włodarzy podnoszących ich własną popularność w oczach uczestników czy publiczności. Często bywa tak , że tego typu działania odnoszą skutek odmienny od zamierzonego a w efekcie doprowadzają do zniechęcenia uczestników i rezygnacji z udziału w kolejnych edycjach imprezy. A trudno przecież zrobić zlot pojazdów wojskowych – bez pojazdów wojskowych. W wielu rozmowach które przeprowadziłem ze Zlotowiczami usłyszałem „ jak za rok znowu będzie taki koncert to my nie przyjeżdżamy” Szkoda by było , bo wszelako Borne Sulinowo to najbardziej militarne miejsce w Polsce zaś trzecia odsłona imprezy była moim przynajmniej zdaniem zlotem roku 2006.
Uwzględniając konieczność komercyjności imprezy, szczerze wyznaje, że choć jak wiecie mam dość ortodoksyjne podejście, to jednak tegoroczny zlot , zarówno ja, jaki i większość tych z którymi rozmawiałem wspominać będzie mile. Trzeba bowiem mieć świadomość , że tego typu impreza to nie inscenizacja historyczna czy rekonstrukcja , gdzie nie ma miejsca na dowolności i „lipę” a towarzyskie spotkanie miłośników tematu, kolekcjonerów i rekonstruktorów , czy wreszcie jedynie posiadaczy wojskowego sprzętu, podczas którego umowności i dowolności mogą posuwać się zdecydowanie dalej - nawet do granic zabawy z pokojowym wykorzystaniem sprzętu , który de facto powstał z zupełnie odmiennych niż zabawa pobudek.
Od razu jednak uprzedzam , ze braki tej imprezy dostrzegłem i ja i wielu innych bywalców „paramilitarnych spotkań”. Zaliczyłbym do nich przede wszystkim to , że Organizatorzy nie przewidzieli tak niesamowicie wielkiej frekwencji a co za tym idzie zapewnili zbyt małą liczbę żandarmerii zlotowej ( Stowarzyszenie Miłośników Historii Militarnej chce przeprowadzić nabór chętnych do tej formacji- aby niedogodność tą w przyszłym roku wyeliminować ) Ci żandarmi, którzy byli działali w sposób w pełni profesjonalny.
Pokazali, że są świetnie wyszkoleni i znają się na swojej pracy! To co zwyczajowo już warto wytknąć Organizatorom Bornego to niewielka liczba profesjonalnych ochroniarzy. Agencja ochrony wynajęta była – i co jest krokiem naprzód w stosunku do lat ubiegłych agenci pracowali jak należy, ale było ich za mało.
Zarówno publiczność – jak i uczestnicy – którzy na takich imprezach pokazują często najcenniejsze przedmioty ze swoich kolekcji powinni mieć zapewnione poczucie bezpieczeństwa , które jest niemalże tak potrzebne człowiekowi do życia jak powietrze i woda a z tym na wszystkich polskich zlotach nie jest najlepiej. Kolejnym minusem był brak twardej i zdecydowanej postawy w usuwaniu ze zlotu osób notorycznie łamiących warunki regulaminu, brak egzekwowania dyscypliny i kultury wśród nieodpowiedzialnych uczestników i publiczności. Ten błąd został jeszcze w trakcie trwania zlotu zauważony i mamy nadzieję , że w następnych edycjach będzie usunięty - zwłaszcza, że w rozmowach z przedstawicielem organizatora przedstawiono naszemu Portalowi propozycję stworzenia i opublikowania listy osób, które na zlotach nie są mile widziane - czyli takich , które „gdzie nie pojadą to narozrabiają”. Z listy takiej mogli by skorzystać organizatorzy innych imprez, bo czasem warto zrezygnować z ilości uczestników na rzecz jakości i dobrej opinii.
Pomimo jednak tych wszystkich niedogodności nie dało się nie zauważyć jak wiele pracy i jak wiele zdobytego od poprzedniej edycji doświadczenia wnieśli do organizacji wszyscy tworzący Zlot w Bornym Sulinowie. Śmiało można powiedzieć, że w ich przypadku krytyka nie poszła w las ( którego wokół Bornego tak wiele) Wyciąganie wniosków a przede wszystkim obserwowanie innych i uczenie się na ich błędach to to, co spowodowało, że z czystym sumieniem zaledwie po trzech latach istnienia możemy porównywać Borne z największymi imprezami w Polsce To co w trakcie tych kilku dni spędzonych na poradzieckim poligonie ucieszyło mnie najbardziej to spójna i zgodna współpraca współorganizatorów imprezy – Centrum Kultury i Rekreacji w Bornym Sulinowie ( dawniej Ośrodka Kultury) i Stowarzyszenia Miłośników Historii Militarnej - po raz pierwszy od dwóch lat te dwie instytucje pokazały , ze są w stanie zgodnie i konkretnie działać dla dobra Zlotu i Miasta – być może do pełnej współpracy jeszcze daleka droga, ale pierwsze doświadczenia już zostały zdobyte.
To za co trzeba zdjąć przed „Borniakami” kapelusz to organizacja zabezpieczenia medycznego i przeciwpożarowego . Przez cały czas trwania zlotu na miejscu dyżurowali medycy i strażacy – ich pomoc w kilku drobnych przypadkach nadchodziła błyskawicznie i fachowo. Również zaplecze sanitarne i logistyka wypadły na tle innych tegorocznych zlotów zupełnie nieźle. Była woda, toalety, gastronomia, choć może ta ostatnia nie była najwyższych lotów , ale była, a ceny nie były wygórowane.
Organizatorzy dysponowali środkami łączności niezbędnymi do zapewnienia komunikacji na tak rozległym terenie zaś sama łączność zorganizowana przez specjalistów – krótkofalowców – działała skutecznie i sprawnie. Przewidziano również kanały łączności ze służbami profesjonalnymi. Wielkie brawa należą się również za współpracę z policją. Współdziałanie było dobrze zorganizowane i co najważniejsze skuteczne – policjanci zaś funkcjonowali tak jak policja funkcjonować powinna - najpierw pomagała i ostrzegała a dopiero potem gdy zachodziła potrzeba egzekwowała dyscyplinę i porządek dostępnymi jej środkami. Naprawdę wielki ukłon należy się funkcjonariuszom drogówki za pomoc w organizacji parady oraz za wyrozumiałość i zdrowy rozsądek przy dopuszczaniu do niej pojazdów.
Szczerze powiem , ze nie tylko zresztą w moim odczuciu ale również innych uczestników imprezy , policja z Bornego i ze Szczecinka powinna być wzorem dla innych policjantów w kraju. Godnym naśladowania pomysłem było zaangażowanie w ostatnim dniu zlotu patrolu policji z alkomatem . Każdy kto chciał sprawdzić czy może bezpiecznie wrócić do domu mógł „dmuchnąć w balonik”. W czasie trwania zlotu mógł to zrobić zresztą również i ten który nie do końca chciał , ale został do tego zmuszony najczęściej na skutek nieodpowiedzialnego zachowania – byli tacy, którym się to nie podobało , ale większość takie działanie popierała! Są bowiem rzeczy , których połączyć się ze sobą nie daje, ale o tym było już wcześniej.
Innym ciekawym i wartym uwagi rozwiązaniem było zorganizowanie drugiego „czołgowiska” a właściwie toru przeznaczonego dla pojazdów terenowych i cywilnych oraz motocykli - ci którzy chcieli troszkę poszaleć mniej militarnym sprzętem – mieli gdzie to zrobić nie narażając się na krytykę ze strony „zmilitaryzowanych” Niestety do pustych głów niektórych nijak nie dotarło , że zlot pojazdów wojskowych to nie jest impreza przeznaczona dla nich i na teren tankodromu nie mają wstępu. Jednak nawet wobec tej grupy osób wykonano ukłon udostępniając im całość terenu zlotu w trakcie parady w sobotę , oraz po oficjalnym zamknięciu zlotu w niedzielę. Organizatorzy próbowali jak mogli zaradzić wjeżdżaniu pojazdów niemilitarnych na teren poligonu w trakcie imprezy – jednakże debilizm ( celowo i świadomie użyłem tego słowa) niektórych przekraczał wszelkie dopuszczalne granice – a gdy w grę wchodzi głupota, upór, arogancja granicząca z chamstwem i alkohol to zastosowanie mogą mieć jedynie rozwiązania siłowe których organizator starał się nie nadużywać. W tym miejscu należy się solidny ukłon dla Harleyowców i tych, którzy przyjechali cywilnymi ciężkimi motorami – Ci ludzie pokazali klasę - pokazali , że wiedza jak zachować się na zlocie. Ich motocykle , które mają duszę, które kosztują masę pieniędzy i są obiektektami dumy ich właścicieli - które są po prostu piękne i wspaniałe, zostawili na parkingu dla publiczności i nie wjeżdżali nimi na siłę na teren "zmilitaryzowany". Gratulujemy wam Panie i Panowie wspaniałych motorów a przede wszystkim kultury zrozumienia i dorosłego odpowiedzialnego podejścia. Wasze zachowanie niech będzie przykładem dla innych!!!
Podsumowywując: Borne wykonało wielki krok naprzód – po zaledwie trzech latach istnienia dorównało największym. Krytykując pamiętać musimy wszelako , że zlot pojazdów wojskowych jest imprezą adresowaną nie tylko do nas , ale również do „ cywilnej publiki” i niestety często z tego powodu musimy godzić się na pewne całkowicie niemilitarne propozycje - ważne jest jednak również to aby organizatorzy zlotów mieli świadomość, że także i my – uczestnicy i miłośnicy militariów tworzymy wraz z nimi takie „festyny” i nadmiar komercji zwłaszcza tej całkowicie niezwiązanej z naszą pasją, potrafi zniechęcić nas do wzięcia udziału w imprezie – a wtedy pozostaną wam drodzy Organizatorzy jedynie dmuchane pałacyki, baloniki na drucikach, karuzele, kaktusy, i dyskoteki z nadmiarem piwa no i kible. Nasze spojrzenie może wtedy paśc w zupełnie inną stronę....
Tutaj w zasadzie mógłbym skończyć swoją pisaninę , ale na pewno ciekawi jesteście jak w końcu w tym Bornym było , bo jak na razie nie napisałem nic o samym zlocie i jego uczestnikach . Odpowiem krótko – trzeba było przyjechać! A było warto, bo pojawiło się kilka naprawdę ciekawych pojazdów,
Byli ułani z końmi, byli cykliści z 1 Dywizji Piechoty z rowerami i maszerujący pluton czerwonoarmistów z TGRH. Można było spotkać się ze znajomymi, poplotkować , poparadować sobie wraz z kolumną pojazdów po okolicy , zwiedzić niesamowite miejsca przepełnione wprost militarną historią. Hitem zlotu była diorama wykonana przez GRH Recon29 przedstawiająca obóz amerykański w Wietnamie
Jak co roku odbyły się w poniemieckich i poradzieckich koszarach w Gródku ( Kłomino) manewry ASG
No i jak to na zlotach – wieczorem - spotkania nieoficjalne, ogniska, śpiewy do rana i niekończące się opowieści o czołgach samochodach, broni, mundurach, historii i współczesności wojska.
Można było równiez zrobić militarne zakupy, bo stoisk handlowych było bardzo dużo, choć odniosłem wrażenie, że niektórzy ze sprzedających jakby zapomnieli , że istnieją serwisy aukcyjne i konkurencja a ceny na stoiskach potrafiły zwalić z nóg- no ale w końcu jak być na zlocie i nic nie kupić - kupowali zatem wszyscy – zresztą okazje też się trafiały a i udało się dostrzec kilka unikatów, za które warto było dac nawet duże pieniadze ...
Reasumując – pomimo minusów były tez i plusy zaś cała filozofia jest w tym żeby te minusy nie przesłoniły nam plusów (w filmie Stanisława Barei było odwrotnie....).
Zapraszamy do obejrzenia obszernych galerii ze zdjęciami z Bornego Sulinowa. Aby wejść do galerii kliknijcie na ten tekst
Opracowanie i tekst: Nietoperz
Zdjęcia: Roman Bosiacki,
Chris Spat Szczecin