Łukasz Lewandowski
Krótka historia mojego Gaza 69
Mój egzemplarz został wyprodukowany w 1964 r. i prawdopodobnie od samego początku służył w Jednostce Wojskowej w Wędrzynie. Po 30 latach i zakończeniu „służby” w Wojsku Polskim, trafił do rąk Pana Jerzego Grzegorczyka ówczesnego Dowódcy Poligonu w Wędrzynie, który jako pierwszy (poza służbą) właściciel, dokonał w nim licznych przeróbek. Zastąpił m.in. starego „dolniaka” ( oryginalny silnik GAZ o pojemności 2499 ccm w odróżnieniu od „dolniaka M20 o pojemności 2100ccm – przyp. red.), silnikiem M20 (pochodzącego z ojczystej produkcji FSC w Lublinie) oraz dokonał „unowocześnień” nadwozia pojazdu. W lipcu 1997 r. samochód trafił do Gorzowa Wielkopolskiego do Pana Jacka Turkot, który przy wsparciu zaprzyjaźnionych warsztatów samochodowych wymienił silnik na benzynowego Mercedesa. Samochód ponownie zmienił właściciela w maju 2003 r. i trafił do p. Karola Dzwonkowskiego z Gorzowa Wielkopolskiego, znawcy militarnych pojazdów wojskowych, a przede wszystkim wielkiego fanatyka marki Landrover. Karol po kupnie pojazdu delikatnie przerobionego na offroad, doprowadził go do stanu zbliżonego do kolekcjonerskiego, eliminując m.in. szpetne orurowanie, współczesne siedzenia, liczniki oraz zmieniając barwę nadwozia. Z elementów nie oryginalnych, zamontowany został silnik diesla o pojemności 2.4 l pochodzący z Mercedesa 115, który zastąpił zatarty silnik benzynowy. Z Gorzowa samochód ten we wrześniu 2003 r. powędrował do Szczecina, do rąk (mojego przyjaciela z czasów średniej szkoły - Technikum Samochodowego) Grzegorza Pasławskiego, który zakupem tego pojazdu wzbudził we mnie, duże zainteresowanie tematyką militarną, a szczególności wojskowymi pojazdami militarnymi produkowanymi w byłym ZSRR.
Później rozpoczęły się liczne wyjazdy na zloty pojazdów militarnych m.in. do Boryszyna, Darłowa czy Bornego Sulinowa, podczas których podziwiałem pojazdy militarne odrestaurowane przez innych uczestników zlotów. Pamiętam pierwszy mój wyjazd do Boryszyna dnia 01.05.2004, (notabene był to dzień wejścia Polski do Unii Europejskiej), podczas którego uświadomiłem sobie, że dotychczas praktykowane przeze mnie tuningowanie współczesnych pojazdów sportowych, przy tego typu „zabawkach” to po prostu dziecinada. Rzecz jasna dotychczasowe moje zainteresowania związane z motoryzacją, skupiły się od tej pory na pojazdach militarnych. Wraz z rozwojem pasji pogłębiałem wiedzę: grzebiąc w Internecie, rozmawiając z innymi pasjonatami oraz uczestnicząc w zlotach.
W którymś momencie zrozumiałem, że nie mam wyjścia – muszę mieć pojazd wojskowy ! Kiedy pojawiła się możliwość odkupienia Gaza 69 od Grzegorza, nie zastanawiałem się ani minuty. Moja przygoda z tym samochodem rozpoczęła się w maju 2005 r., i trwa do dziś.... Sam pomysł remontu pojawił się niezwłocznie po jego kupnie, kiedy pomimo przeprowadzenia drobnych remontów wizualnych, pojawiły się problemy z przegniłą i pękającą ramą – samochód przy pokonywaniu dużych wzniesień trzeszczał jakby miał się zaraz rozpaść, a przy rozwijaniu „dużych” prędkości (ok. 90 km/h) dostawał strasznych wibracji.
Poza chęcią doprowadzenia go do stanu w którym opuścił fabrykę w Ulianowsku w 1964 r, genezą rozpoczęcia prac było jeszcze i to, że w moim życiu pod koniec 2005 r. wystąpiły pewne traumatyczne wydarzenia, o których chciałem jak najszybciej zapomnieć. Dlatego też w styczniu 2006 r. rozpocząłem remont tego samochodu, angażując się weń całkowicie. Remont, który poza dużymi nakładami finansowymi, pochłonął także wiele nocy spędzonych w garażu, jest obecnie – nieskromnie powiem - powodem do dumy.
Pierwotnie prace remontowe skupić miały się jedynie na doprowadzeniu ramy samochodu do stanu używalności. Jednakże podczas prac demontażowych, wychodziły na jaw inne nie zlokalizowane wcześniej wady poszczególnych podzespołów, które w mojej ocenie eliminowały GAZa do dalszej eksploatacji (rzecz jasna miał być najlepszy...). Stąd też musiał pojawić się pomysł kapitalnego remontu, który poza pracami związanymi z rekonstrukcją ramy...
... skupił się także na remoncie wszystkich podzespołów mechanicznych - mostów, silnika, reduktora...
, a także samego nadwozia wraz z całą masą elementów wyposażenia.
Podczas remontu wypiaskowane zostały absolutnie wszystkie elementy metalowe...
.. a sama rama po rozcięciu profili zamkniętych, była piaskowana również wewnątrz. Prace te były jak najbardziej zasadne, ponieważ z wnętrza ramy wydobyłem zalegającą tam przez kilkadziesiąt lat mieszankę rdzy i mułu, które ledwo co zmieściły się w dwóch pięcio-litrowych wiadrach. Nie muszę chyba dodawać, że ewentualne wpuszczenie (przy pomocy otworów technologicznych) środka antykorozyjnego, nie miałoby w tej sytuacji najmniejszego sensu.
Sama rama piaskowana była dwukrotnie. Pierwszy raz (po demontażu oraz rozcięciu profili wewnętrznych) wypiaskowana została w trzech odrębnych częściach. Następnie po zabezpieczeniu jej elementów farbą spawalniczą, pospawana w jedną całość, została ponownie wypiaskowana, przed ostatecznymi pracami lakierniczymi i antykorozyjnymi.
Wyremontowane zostały także mechanizmy samochodu (silnik, reduktor, mosty, amortyzatory, resory, wały napędowe) i poza precyzyjnymi pracami lakierniczymi oraz antykorozyjnymi, przy użyciu oryginalnych części sprowadzonych za wschodniej granicy dokonałem m.in.: wyeliminowania przecieków oleju, zweryfikowania oraz wyeliminowania luzów poszczególnych podzespołów mechanicznych.
Przy użyciu „densy” (materiału nawilżonego oryginalnie smarem grafitowym) zostały zakonserwowanie resory pojazdu, zabezpieczone dodatkowo przed zabrudzeniem, uszytymi na wymiar fartuchami (patent WP). Cybanty (mocowania) resorów wraz z mocowaniami gumowych odbojów, zostały przed malowaniem ocynkowane.
Cała konstrukcja samochodu została zabezpieczona farbą antykorozyjną (tzw. cynkanem), wykorzystywaną w przemyśle stoczniowym, dzięki czemu prawdopodobnie samochód ten, przetrwa kolejne kilkadziesiąt lat. Pomiędzy nakładaniem kolejnych warstw farb zabezpieczających, podwozie samochodu oraz samą ramę uszczelniono (w miejscach łączenia lub spawania elementów metalowych) tyrostatem.
Podczas montażu wyremontowanych podzespołów oraz samego nadwozia, dużą uwagę zwróciłem na estetykę oraz wynik końcowy.
Podczas montażu elementów blacharskich wykorzystałem nowe uszczelki gumowe nadwozia i błotników (tzw. kedrę), uszczelki przednich i tylnych świateł oraz ok. 4 kg rożnego rodzaju śrub, nakrętek oraz podkładek mosiężnych.
Kompleksowo zostały także wykonane nowe obicia tapicerskie. ( w oryginale obicia były w kolorze czarnym - przyp.red)
W samochodzie pozostał póki co silnik diesla, który w mojej ocenie był alternatywą na bezproblemowe, częste wyjazdy na Pojezierze Drawskie, które z racji pokonywanych odległości, mogły być utrapieniem oraz skarbonką bez dna. Przerażały mnie opowieści innych użytkowników Gaza 69, którym oryginalne silniki bardzo często odmawiały posłuszeństwa, a także wzbudzały potężne zdziwienie przy tankowaniu. W sezonie letnim samochodem tym przynajmniej jeden raz w tygodniu pokonuję trasę Szczecin – Krzemień (piękna miejscowość i jezioro na Pojezierzu Drawskim) oraz pokonuję setki kilometrów w ciężkim terenie Poligonu Drawskiego, gdzie rzecz jasna silnik ten radzi sobie wyśmienicie. ....bez obaw samochód ten nie jeździ wyłącznie po asfalcie lub stoi w garażu... Największa frajdą jest oczywiście pokonywanie dużych wzniesień, z którymi wbrew pozorom, samochód ten dobrze sobie radzi. Jedynym problemem przy tego typu silniku, jest jednak brak satysfakcji posiadania w pełni oryginalnego pojazdu zabytkowego, który poza żółtymi tablicami, da mi świadomość posiadania jednego z najpiękniejszych okazów GAZA 69 z tamtych czasów. Póki co oryginalny „dolniak” leży na oponach w garażu i prawdopodobnie zostanie zamontowany dopiero w przyszłym roku. ( czekamy na zdjęcia z operacji wymiany silnika na oryginalny – przyp.red.)
Samochód po przeprowadzonym remoncie podobno robi wrażenie, nie tylko wśród laików ale również wśród znawców tematu, których słowa uznania, są dla mnie najważniejsze.
Nie musze chyba dodawać, ze jazda tym samochodem podczas słonecznych i ciepłych dni, jest atrakcją nie tylko dla kierowcy ale i wszystkich podróżujących tym samochodem pasażerów. Wielkie wyrazy uznania, za tak precyzyjne doprowadzenie samochodu do obecnego stanu, nie kryli mi zarówno poprzedni właściciele tego samochodu jak i nawet Prezydencji Miasta Szczecina Panowie Piotr Krzystek i Beniamin Chocholski, którzy również mieli okazję osobiście się nim przejechać.
Dlatego też pomimo poświęcenia w remont tego samochodu ogromnej ilości czasu, środków finansowych oraz wyrzeczeń trwających ponad 15 miesięcy, pomimo także wielu chwil zwątpienia (które za każdym razem pomagał mi rozwiewać ojciec) jestem pewien, że było warto...
Żartuję nieraz nawet mówiąc, że remont tego samochodu był dla mnie swojego rodzaju pracą dyplomową oraz uwieńczeniem zdobytej wiedzy w Techniku Samochodowym, którą (pomimo otrzymania dyplomu w roku 1996) zdobywałem na archiwalnych podręcznikach pochodzących z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Wstyd się przyznać ale do chwili gdy nie skończyłem remontu GAZ-a miałem wrażenie jakbym swoją pracę dyplomową kupił teraz – gdy zdałem egzamin przed samym sobą już wiem, ze studiowanie ówczesnych „nowości” technologicznych pochodzących jeszcze z czasów produkcji takich samochodów jak Gaz 69, najwyraźniej miało sens...i bardzo przydało się w mojej pasji...
Zapraszamy do obejrzenia blisko setki zdjęć z prac przy Gaziku
Tekst i zdjęcia : Łukasz Lewandowski
fan militariów
i portalu www.militarni.pl
ze Szczecina
opracowanie : nietoperz
Nazwiska byłych właścicieli pojazdu zostały zamieszczone w artykule przez autora , który uzyskał na to zgodę osób zainteresowanych