Była to pierwsza w Polsce rekonstrukcja przeprowadzona nocą . Niewątpliwie organizacja i wykonanie takiego przedsięwzięcia wymagało sporo odwagi i determinacji ze strony organizatorów , ale efekt przeszedł najśmielsze oczekiwania . Nie ma co ukrywać, ze po niezbyt udanej tegorocznej edycji „ Bzury” stworzenie takiego widowiska jak „Łowicz” zatarło u wielu negatywne wspomnienia z Brochowa .
Po łowickim rynku przechadzają się pary , spacerują cywile, ktoś sprzedaje gazety ktoś inny prowadzi pod rękę dziewczynę. Nagle cichnie gwar z głośników słychać przemówienie Adolfa Hitlera , na ekranie pojawiają się archiwalne kroniki filmowe z września 1939 – Niemcy wkraczają do Polski. Gdy cichnie skrzekliwy głos przywódcy Trzeciej Rzeszy słychać narastający warkot lotniczych silników – na wieży ratusza bije zegar zaczynają wyć syreny. Ludzie coraz szybciej starają się schronić w piwnicach i bramach ... Nagle zaczyna się nalot wybuchy, płomienie huk detonacji w ciemnościach nocy błyski ognia oświetlają budynki odbijają się od bruku...
słychać wrzask przerażenia wołania o pomoc ktoś zostaje ranny ktoś ginie ludzie biegiem, pośród eksplozji uciekają do schronów.... Tak się zaczęło bardzo , bardzo realistycznie – Noc kryjąca większość widocznych w świetle dnia umowności i ułomności scenografii sprawiła , ze ciarki przeszły po plecach a atmosfera strachu i przerażenia udzieliła się wielu widzom.
Oczywiście zaraz sceptycy powiedzą , ze we wrześniu 39 - cywile zamiast chodzić pod rękę po rynku powinni raczej pakować wozy walizami i pierzynami i uciekać z miasta, ale w tym artykule krytyki nie będzie, bo „Walki o Łowicz 1939” to widowisko wyjątkowo udane a przede wszystkim widowisko, które pokazało , że nie wszystko w polskiej rekonstrukcji zostało jeszcze powiedziane . Nikt wcześniej w naszym kraju nie organizował takiej imprezy w nocy a wyzwanie to trudne, choć efekty przeszły najśmielsze oczekiwania. Dlaczego trudne wyzwanie ? Bo w nocy niewiele widać! Dlaczego tak ogromne wrażenie zrobiło na publiczności – również z tego samego powodu - to czego nie zobaczyliśmy podpowiedziała wyobraźnia a tej zaś doradcą był huk eksplozji , płomienie, wrzaski przerażonych cywilów – odgłos tłuczonych szyb, zapach prochu warkot silników chrzęst czołgowych gąsienic na bruku.
Wyobraźnia dopełniła obrazu , którego nie dało się zobaczyć, zaś ciemność zamaskowała niedostatki. Noc, która zadziałała w tak niesamowity sposób niestety również zubożyła pokaz - poza kilkoma poległymi pod ścianami budynków niestety można było odnieść wrażenie, że wśród walczących stron nikt nie ginie i rzeczywiście poległych prawie nie było – trzeba jednak pamiętać , że leżący człowiek jest w nocy dla kierowcy czołgu czy samochodu jadącego w zasadzie bez świateł praktycznie niewidoczny i dlatego – ze względów bezpieczeństwa walczący byli w pewnym stopniu nieśmiertelni.
„Łowicz nocą” to widowisko bardzo udane , widowisko, krótkie ale bardzo dynamiczne, ciekawe, a przede wszystkim poruszające i wzbudzające emocje. Można oczywiście przyczepić się do np. " zbyt scenicznie pojętej taktyki walki piechoty w terenie zurbanizowanym" ale miejmy świadomośc że widowisko to powstało z dobrego pomysłu, z wieloletnich doświadczeń w organizowaniu takich imprez , z doboru dobrych realizatorów, z perfekcyjnego prowadzenia akcji przez koordynatora i reżysera, ze zrozumienia, że atmosferę tworzy odpowiednie zachowanie się na scenie ( czyli gra aktorska) ale i z podpatrywania innych. Dało się zauważyć pewne sceny jakby trochę podobne do tych z „Czerniakowa 44” jednakże samemu widowisku wyszło to na dobre tworząc klimat, jaki na rekonstrukcji wojennej panować powinien.
Wychodząc z tej inscenizacji widzowie nie będą pamiętać waty cukrowej, czipsów i gumowej zjeżdżalni ( których tam nie było ) a na pewno zapamiętają ciarki na całym ciele, wywołane krzykami jeńców i eksterminowanej ludności cywilnej odgłos podkutych butów i cienie w niemieckich hełmach przemykające się w świetle „płonącego” ratusza . Stosując taki dramatyzm trzeba mieć świadomość , że jeśli zaczniemy tego nadużywać przy byle okazji -spowszednieje a może nawet zbliżyć się do granicy , której w rekonstrukcji przekroczyć pod żadnym pozorem nie wolno.
Post Scriptum:
W przyszłorocznej edycji warto by wzorem innych inscenizacji pokusić się o zasłonięcie współczesnych znaków drogowych np. workami. Może warto by również wygasić częsc latarni ulicznych
Tekst: Nietoperz
Zdjęcia Łukasz Wojtczak – Polonia Militaris